Ten artykuł został opublikowany w numerze 1 magazynu Komoda & Amiga Plus.
Niektóre rzeczy pomimo upływu lat nie ulegają zmianie. Podobnie jak w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, tak i w obecnym czasie edytor poziomów potrafi znacząco wydłużyć żywotność gry komputerowej. Jeżeli tylko rozgrywka sprawia przyjemność, a autor znajdzie chętnych do sprawdzenia radosnej twórczości, jedynym ograniczeniem staje się wyobraźnia. Pierwszą grą w moim życiu, która oferowała możliwość zbudowania własnej planszy był “Mr. Robot and his Robot Factory”.
Czy Pan Robot wyszedł z kopalni?
Spoglądając wyłącznie na rozgrywkę w “Panu Robocie” można odnieść wrażenie, że jest to kolejny odcinek przygód Bounty Boba, głównego bohatera z produkcji “Miner 2049’er”. W obu grach musimy nadepnąć na każdy centymetr podłogi, mając na uwadze ograniczenie czasowe oraz zgraję nikczemnych przeciwników. Nie przypominam sobie, aby podobne do siebie gry były w tamtych latach, określane mianem “klonów” i bardzo dobrze, że tak to wyglądało. Dla “Mr. Robota” pomimo wspomnianych wcześniej podobieństw byłby o krzywdzący przydomek, bowiem gra ma w sobie sporo oryginalności.
Wyczyszczenie wszystkich platform z pigułek mocy to cel, do jakiego należy dążyć na kolejnych ekranach. Zadanie brzmi jak robota dla zwykłego ciecia z miotłą, dlaczego więc zaangażowano do tej pracy eleganckiego blaszaka? Odpowiedź jest prosta – kolejne pomieszczenia pełne są niebezpieczeństw, które zagrażają ludzkiemu zdrowiu i życiu. Kto przy zdrowych zmysłach zabrałby się za sprzątanie magazynu, w którym jakiś trefniś zbudował podłogę z min przeciwpiechotnych? Po dodaniu do tego wysokich, trudnodostępnych platform oraz obdarzonych świadomością kosmicznych płomieni, sprawa staje się jasna. Tylko Pan Robot nadaje się do wykonania tego parszywego zadania.
Jak duża jest ta fabryka?
Autorzy przygotowali do wysprzątania 22 ekrany, co jest całkiem dobrym wynikiem, zwłaszcza, że “Robot Factory” pozwala na podwojenie tego wyniku własnymi produkcjami. Liczby to jedno, ale moim zdaniem ważniejsza jest pomysłowość konstruktora tychże poziomów. Odniosłem wrażenie, że zawarty w grze zestaw plansz jest dość zróżnicowany oraz sprawia wrażenie przemyślanej kolekcji. Ilość różnorodnych materiałów dostępnych w fabryce jest co najmniej zadowalająca. Oprócz standardowych platform oraz przeszkód wspomnianych powyżej, do dyspozycji budowniczych oddano także taśmociągi, windy, trampolinę, a nawet zestawy magnesów. Zdecydowanie jest w czym wybierać, pozostaje kwestia rozbudzenia wyobraźni.
Na zakończenie pragnę was ostrzec przed nutką widoczną na pierwszym ekranie. Jest ona warta 100 punktów, co możnau znać za kuszącą ilość, jednak pełni także funkcję przełącznika pomiędzy efektami dźwiękowymi a całkowitą ciszą.