Komoda & Amiga plus
Magazyn użytkowników komputerów Commodore

Aviator Arcade

Ten artykuł został opublikowany w numerze 1 magazynu Komoda & Amiga Plus.

Organizowane corocznie przez RGCD „C64 16KB Cartridge Game Development Competition” zawsze prezentuje fanom Komcia wysyp ciekawych gier i nie inaczej było też tym razem. Pośród innych zgłoszeń, jedną z produkcji biorących udział w tegorocznym konkursie jest dość oldschoolowa, ale jednocześnie bardzo starannie wykonana scrollowana strzelanka o nazwie Aviator Arcade. Fabularne wprowadzenie w samą grę nie jest może jakoś wybitnie szczegółowe ani porywające, ale w sumie w produkcjach tego typu ma to znaczenie drugorzędne. Ważne jest jedynie bowiem, iż jako ci „dobrzy” walczymy z tymi „złymi”. Tym razem, jako wojskowy pilot broniący miasta Surburbia, powstrzymać musimy napierające siły rebeliantów. Następnym celem będzie atak portu, z którego nadciągają wspierające ich posiłki. Ostateczne uderzenie zadać będzie trzeba ich pustynnej bazie.

Podstawą w tej grze jest pozostawanie w ciągłym ruchu. Jest to związane z tym, że pojazdy wroga stale namierzają swe strzały na naszą aktualną pozycję. Miotając się więc dziko po ekranie mamy nad nimi tą przewagę, że celują oni w miejsce, gdzie już nas szczęśliwie nie ma (a przynajmniej nie powinno być).

O ile jednak taktyka taka sprawdza się, gdy naraz atakują nas powiedzmy 2-3 jednostki, o tyle gdy jest ich już powiedzmy 5-6 (a takie fragmenty gry również są), na ekranie robi się mała sieczka i wylatując spod jednej kuli, często wlatujemy pod drugą. Niezależnie od tego, z iloma przeciwnikami aktualnie walczymy, bardzo przydaje się jednak programowy autofire, który pozwala nam wypluwać ciągłą serię pocisków bez zbytniego zmęczenia.

Pod klawiszem spacji mamy też bomby, które w jednej chwili eksterminują wszystko, co aktualnie znajduje się w polu widzenia, ale żeby nie było zbyt fajnie, ich ilość jest oczywiście mocno ograniczona. O czym warto jeszcze wspomnieć – w grze tej nie ginie się od otrzymania pojedynczego strzału, a zmniejsza się wtedy jedynie nasz pasek energii. Dopiero utrata całego paska powoduje utratę życia i restart poziomu. Fajne rozwiązanie.

Poziomów w grze jest niestety tylko 3, ale to, co mi się bardzo podoba to fakt, że są one znacznie zróżnicowane względem siebie. Czuć po prostu tą satysfakcję, że po wyczyszczeniu danego obszaru trafiamy w nagrodę na niemal zupełnie inny, a nie zaś prosty klon poprzedniego. To ważne dla zadowolenia z zabawy. Na końcu każdego z leveli zamiast typowego pojedynczego bossa mamy z kolei do czynienia z sytuacją, że scrolling ekranu się zatrzymuje, a my musimy poradzić sobie z kilkoma falami przeciwników dość gęsto siekających kulami. Wyjątkiem jest tylko poziom ostatni, gdzie po wspomnianych falach do pokonania pozostaje jeszcze skradziony przez rebeliantów prototypowy (i dość wytrzymały) helikopter. Pomiędzy levelami awansujemy też ustawicznie w wojskowej hierarchii (zależnie od wyniku punktowego), by ostatecznie zostać generałem.

Jeżeli nie będziecie w stanie dojść do tego stopnia za pierwszym przejściem gry nie przejmujcie się, gdyż zabawa automatycznie się zapętla, a osiągnięty wynik punktowy i sam stopień zostają zachowane, pozwalając nabijać je dalej.
Wchodząc w temat oprawy audiowizualnej, sporo dobrego trzeba powiedzieć o muzyce. Może nie jest jakimś szczytem wirtuozerii, ale w fajny sposób kojarzy się z grami akcji gdzieś tam z drugiej połowy lat 80-tych i zdecydowanie dobrze tutaj pasuje. Fajnie też, że podczas trwania poziomów udało się połączyć autorowi jej odgrywanie z jednoczesnym odgrywaniem efektów, których nie jest może dużo, ale zawsze to przyjemnie posłuchać kilku wybuchów. Graficznie również jest całkiem fajnie, chociaż tutaj gra nabija sobie punkty bardziej za wspomniane zróżnicowanie terenów, niż wybitne fajerwerki. Dość okazale prezentuje się też różnorodność jednostek wroga. Mamy tu różne pojazdy wojskowe, czołgi, naziemne i morskie wieżyczki strzelnicze, mniejsze i większe okręty oraz myśliwce odrzutowe.

Autorem gry jest pracujący pod szyldem „Hindsbosoft” Mark Hindsbo, który wraca do kodowania po 20 latach przerwy. Co ciekawe, zajmował się on niegdyś głównie Amigą, ale zawsze chciał stworzyć też grę na C64. Ten czas wreszcie nadszedł i trzeba jak najbardziej pogratulować autorowi udanego dzieła. Programistę w jego pracy wspierali zajmujący się muzyką Richard Bayliss i odpowiedzialny za część grafiki Andre Hogbom. Ogólnie rzecz biorąc, jeżeli lubicie strzelanki w nieco klasycznym klimacie i wykonaniu, będziecie się tutaj dobrze bawić. Odbiór gry jest w środowisku bardzo pozytywny i w sumie jedyne, czego tu niektórym osobom brakowało, to występujących power-up’ów (choć ja na przykład nie zwróciłem na to nawet uwagi). Jako że upchnięcie gry w 16KB było związane z pewnymi ograniczeniami, autor myśli też o pracy nad nieco rozszerzoną wersją za jakiś czas. Już teraz jednak można z przyjemnością zagrać w wydanie podstawowe.

Link do pobrania gry znajduje się na stronie psytronik.net

Podziel się tym:

Wolisz papier?

Amiga

TONY – Montezuma’s Gold (Amiga)

Witaj, cyfrowy odkrywco! Rozpocznij pikselową podróż inspirowaną Tony Halikiem, prawdziwym polskim podróżnikiem i filmowcem, którego

C64

TONY – Montezuma’s Gold (C64)

Witaj, cyfrowy odkrywco! Rozpocznij pikselową podróż inspirowaną Tony Halikiem, prawdziwym polskim podróżnikiem i filmowcem, którego

Copyright 2020, Komoda&Amiga Plus