Kosmos, dziwne stwory, astronauta… czy to nie brzmi jak tandetna, gwiezdna gra, których są miliony? Brzmi. Wszelako „Destruct” zasługuje – wed ług mnie – na pewną uwagę w tym niezliczonym gąszczu. Zwłaszcza, że jestem szczęśliwym posiadaczem oryginalnej kasety tej gry, jedynego nie-pirata z mojej kolekcji.
Lot w przestrzeni kosmicznej połączony z zestrzeliwaniem przeciwników zwykło się nazywać shoot’em up-em. Nazwa ta oznacza „zestrzel ich”, a przyimek „up” wcale nie znaczy „góra”, mimo iż właśnie w takim kierunku odbywa się ruch w grze tego typu. Z kolei „Destruct” oferuje rozgrywkę w… prawo. Zastanowiło mnie to i chyba gotów byłbym, wbrew wcześniejszemu wywodowi językowemu, nazwać tę grę neologizmem: shoot’em right. To właściwie jedyna innowacja tej gry.
Jak już powiedziałem, poruszamy się astronautą w prawo, a naszym zadaniem jest zestrzeliwanie przeciwników, będących mniej lub bardziej zidentyfikowanymi pojazdami latającymi. Nie jest to jednak zadanie łatwe, bo jest ich pełno, a do tego pędzą prosto na gracza – stąd grę można nazwać wymagającą, trudną. Ponadto trzeba kontrolować wysokość swojego astronauty, który stopniowo opada, a jakikolwiek kontakt z podłożem i konstrukcjami na nim stojącymi kończy się… zgadliście – śmiercią. Rozgrywka budowała mój gniew, a nie dobrą zabawę, a przejście już pierwszego poziomu jest arcytrudne – stąd moja niska ocena za grywalność.
Twórcą gry jest w pełni Clark John Denham. Jego produkcję należy pochwalić za dobrą muzykę – menu głównemu towarzyszy wpadający w uszy kawałek. Efekty specjalne są również schludne, potęgują tajemniczość rozgrywki, chociaż usłyszenie po raz któryś z kolei tego samego wibrującego bzyczka podczas ładowania poziomu po śmierci może być denerwujące… Grafika jest raczej przeciętna, ale czytelna.
Polecam grę „Destruct” jako eksperyment. Jest ciekawą, ale prostą i przewidywalną pozycją. Mimo to – tylko dla doświadczonych gamerów.